sobota, 13 lipca 2013

Siła wyższa nieobecności.

Bardzo przepraszam za nieobecność na blogu lecz nie mogłam pisać z powodu tego iż wszystkie teksty jaki zapisałam w moim dawnym laptopie usunęły się gdyż po prostu się popsuł. Od dziś wracamy do codziennego  pisania na blogu. Historia dotychczasowo pisana będzie zakończona z dniem dzisiejszym. Żeby wam to wszystko wynagrodzić zacznę pisać coś nowego na co ostatnio wpadłam.W skrócie powiem że jest to historia o pewnej dziewczynie która poszukuje zaginionego wujka na wyspie. Nie chcę więcej zdradzać dowiecie się sami. :-)  jeszcze raz serdecznie przepraszam za długo nieobecność lecz  po utraconych  rozdziałach  straciłam całkowicie ochotę na pisanie. Miłej soboty.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Moja opinia na temat ,, Titanica " czyli jak się wypłakać w ciągu 4 godzin.

Witajcie kochani! Dzisiaj chciałabym się z wami podzielić nad moją refleksją na temat dobrze wam znanego filmu pt. ,, Titanic ,,. Nie będę go wam oczywiście opisywać, bo przecież każdy chociaż raz widział ten bardzo wzruszający i poruszający film. Mimo wszystkich różnic, zwyczajów i przyzwyczajeń ludzie mogą się naprawdę do siebie zbliżyć w tak bardzo krótkim czasie. Tutaj jak zapewne wiecie chodzi mi o przykład Rose i Jacka. Znali się tak krótko a prawdziwa miłość odnalazła ich i zacieśniła się. Arystokratyczna dziewczyna z parobkiem odnajdują się i ... ,, MIŁOŚĆ ROŚNIE WOKÓÓÓŁ NAAAAAS '' . Em tak. Troszkę mnie poniosło. W każdym bądź razie. Gdy ci smutno gdy ci źle obejrzyj Titanica posmuć się. Żegnam i miłego dnia życzę.

p.s. Do końca roku pozostało nam tylko 11 dni <3




niedziela, 16 czerwca 2013

,, Bez uczuć ,, część 3 + torba na wycieczkę

Witajcie moi drodzy! Dzisiaj nareszcie poczułam już ten letni klimacik. Słonko praży, czyste niebo prawie bez chmur, sukieneczka i letnie buty. Żyć nie umierać. Tak się tylko pochwalę, że w Deichmannie kupiłam torbę, by móc w czym spakować rzeczy na wycieczkę klasową, która odbędzie się za parę dni. :) 












No ale nie przedłużając dodaje kolejną część mojego opowiadanka.

Wspomnienie znowu się rozmazało. Teraz znajdowałam się przy recepcji w jakimś przydrożnym motelu. Kasjerka widać już podbijała rachunek, a ja z niecierpliwością czekałam na Karola. Gdzie on mógł się podziewać. Obiecał przecież, iż się nie spóźni. Spojrzałam za przeszklone drzwi. Panował dość spory ruch, nawet jak na tą porę. Ale w końcu to był Berlin. Nie to samo, co Warszawa czy Londyn. Dobrze orientowałam się już w stolicach różnych bogatych krajów. Po skończonych studiach, jako córeczka najwybitniejszych lekarzy znanych w Europie, zwiedzałam świat i jednocześnie brałam udział w praktykach u różnych członków rodziny. Poza tym Karol zabierał mnie na swoje podróże charytatywne do Afryki, Azji czy Ameryki Południowej. Świetnie mi się żyło, nie brakowało niczego. Ambicje sięgały już szczytu, miałam wymarzoną rodzinę, chłopaka, który prawdopodobnie niedługo mi się oświadczy i wielką karierę, która rozwijała się w niezwykle szybkim tempie. Zadzwonił dzwonek przy drzwiach. Pojawił się i z szybkim krokiem podszedł do mnie i objął mnie w pasie. Z uśmiechem na ustach powiedział
- Właśnie dostałem raport o stałym przeniesieniu do Paryża. Chciałabyś pojechać tam zemną i zamieszkać razem przez parę miesięcy?
- O matko.. PEWNIE, ŻE TAK!- Wykrzyknęłam i pocałowałam go namiętnie w usta. On wyciągnął rękę w kierunku moich włosów i pogładził je. Zawsze wiedział, czego pragnę. Czasami po prostu myślałam, że Bóg stworzył go tylko dla mnie.
-No to pakuj swoje manatki z pokoju i jedziemy.
Po tym słowach puścił mnie a ja wybiegłam do windy, która zaprowadziła mnie prosto do pokoju. Szybko, lecz starannie spakowałam ubrania, kosmetyki i inne tego typu pierdoły. Zdążyłam także przebrać się w moje ulubione ciemnobrązowe jeansy i ciepły zielony sweterek. Gdy tylko zbiegłam z walizkami od razu pojechali na lotnisko. Gdy tylko weszliśmy do terminalu mieliśmy całe 2 godziny dla siebie. Postanowiliśmy, iż pójdziemy, na kawkę i ciastko, jak to określaliśmy w czasie studiów. 
-, Co będziesz robił w tym Paryżu?
- Chciałaś chyba zapytać, co my będziemy robić.
Uśmiechnęłam się.
- A więc. Co my będziemy tam robić? – Zapytałam ponownie.
- Heh… Kupiłem nam skromną kamieniczkę przy alei, Co’recou. To blisko centrum, więc na pewno zawsze będziemy mieli, co do roboty. Poza tym ostatnio spotkałem tam naszą starą znajomą z dzieciństwa. O ile dobrze pamiętam ma sporą restauracje. Zaliczymy się na tani obiad.
-Berenika mieszka w Paryżu?! Ojejku to wspaniale. Tak dawno jej nie widziałam.
-Kolejny powód, który potwierdza mnie w przekonaniu, iż nie będziemy się nudzić.
Po tej rozmowie zorientowaliśmy się, że minęło sporo czasu i czas ruszyć w stronę poczekalni. Wstaliśmy, ja poszłam po kurtkę a Karol podszedł do kasy zapłacić. Przy wieszakach poznałam znajomą twarz. Przyglądałam jej się przez chwile, lecz nie mogłam sobie przypomnieć za cholerę, kto to może być. Zdenerwowana, iż moja pamięć aż tak mnie zawodzi postanowiłam sobie odpuścić. I tak pewnie nie był to nikt ważny…, Gdy dotarliśmy do poczekalni okazało się, że nasz samolot właśnie wylądował i pasażerowie mogą udawać się w stronę autobusów. Karol wziął mnie za rękę, spojrzał głęboko w oczy i powiedział:
- Gotowa na przygodę życia?
Kiwnęłam potakująco głową. Ufałam mu bezgranicznie i wiedziałam, iż chwile spędzone z nim we Francji będą niezapomniane.
Po wylądowaniu dopiero poczułam jak dopada mnie zmęczenie. Chociaż przespałam dobre 2 godziny w samolocie, nie mogłam się doczekać snu w ciepłym łóżku. Zwłaszcza te ciepło by się przydało, gdyż na dworze panowała ulewa. Nałożyłam na siebie kurtkę i pomaszerowałam po bagaże.
- Idę zadzwonić do firmy, by powiedzieć, że dojechaliśmy i jutro będę gotowy do pracy. – Powiedział Karol i odszedł kilka kroków koło budki z Hot dogami. Obejrzałam się tylko i szybkim krokiem odeszłam, aby wziąć nasze bagaże. Leżały samotnie, gdyż wszyscy pasażerowie zdążyli już je wziąć. Otworzyłam rączkę od swojego bagażu i wzięłam na ramię torbę mojego chłopaka.

                                                                  CDN.

sobota, 15 czerwca 2013

Poznajcie Andrzejka!

Cześć! Nareszcie zaczął się weekend i można robić co tylko się żywnie komu podoba. Zero szkoły, pracy i obowiązków, które musimy wykonywać w tygodniu. Można wyjść ze znajomymi, poopalać się w ogrodzie ( jeżeli ktoś ma taką możliwość), a nawet iść na parking i policzyć samochody z nudów. Moje plany na dziś? Wyjść i pobawić się z moimi zwierzakami. 
Ale najpierw napiszę wam notkę o moim ,,tygodniowym,, zwierzaku, który pływa sobie w moim starym jak świat akwarium. Jest to rybka o imieniu  Andrzejek. Poinformowano mnie, że jest to Bojownik wspaniały, choć ja w nim świetności nie widzę. Dosyć, że obudził mnie w nocy plumkając głośno wodą (do tej pory nie wiem czy skakał, czy po prostu miałam jakieś omamy) to jeszcze ma chyba ADHD bo wkoło krąży po tej kuli zamiast spokojnie sobie pływać. Opowiedziałabym wam więcej o tej rybie ale wiem tylko tyle, że jeżeli wpuszczę ją do innych rybek to będzie wielkie KA BOOM.  Hm.. dobra wystarczy tego pisanka. Dodaje wam jeszcze zdjęcie tej ,, wyjątkowej,, rybki..

Papapa! =)
p.s. Jeszcze tylko 1 tydzień 6 dni do wakacji :*


piątek, 14 czerwca 2013

,, Bez uczuć ,, część 2

Cześć wszystkim! Dzisiaj z okazji fantastycznej pogody zarzucam wam drugą część mojego opowiadania. Mam nadzieję, że nie jest tak tragiczne, że nadaje się do kosza... Dobra ono nadaje się do kosza, pff ale co z tego, lubię pisać i będę to robić puki mi się nie znudzi co RACZEJ nie nastąpi zbyt szybko. Miłego czytanka :D


Tak oto zakończyło się wspomnienie. Uśmiech Karola robił się coraz mniej wyraźny. Bladł i nikł, aż w końcu całkowicie nie było nic widać. Rozmazana scena przemieniła się. Teraz naokoło widać było wiele książek i ławek. Biblioteka szkolna. Czytałam właśnie jakąś romantyczną powieść podobną do zmierzchu czy innych bzdet. Co chwila jednak zerkałam w stronę stolika po mojej lewej. Siedziała tam ta sama osoba, która towarzyszyła mi na wielu wykładach. Starannie przepisywał notatki, które bazgrał. Dziwiłam się, jakim cudem on się odczytuje. No, ale i tak teraz nie było to takie ważne. Zerkałam na jego zarys ciała. Dobrze zadbane ciało. Odrobinę umięśnione. Garbiło się nad stolikiem całkowicie zapatrzone w kartkę. Siłowałam się z sobą by podejść i nie zagadać. Jakaś siła ciągnęła mnie do niego. Wstrzymałam oddech i podeszłam do niego. Zauważył mnie i zachęcił, abym koło niego usiadła.
- Karol?
Spojrzał na mnie z zaciekawieniem i proszącym wzrokiem zmusił abym mówiła dalej. Musiałam mu to powiedzieć obojętnie jak by na to zareagował. Nie mogłam tego dłużej w sobie tłumić. Nie teraz już nawet na to za późno. Jeżeli skłamię domyśli się, ot taka ze mnie wielka udawaczka.
-Em… Czy moglibyśmy, wyjść na kawę? Mam ci coś ważnego do powiedzenia.
- To znaczy jestem w tej chwili bardzo zajęty…Może mógłbym cię zaprosić na 19 do tej nowej kafejki. Wtedy mogłabyś mi powiedzieć co cię trapi okey?
Pokiwałam głową i oddaliłam się, a Karol wrócił do przepisywania notatek. Uśmiechnęłam się do siebie. Miałam więcej czasu by słowa, które rzucały mi się na usta uporządkować w jakieś bardziej sensowne zdania. Wróciłam więc do akademika. Wzięłam długą, gorącą kąpiel, rozczesałam i wysuszyłam włosy po czym pomaszerowałam do szafy odnaleźć strój który uwydatni moje kobiece kształty. Mogłam przebierać się do woli, gdyż moja współlokatorka była jeszcze na zajęciach. Po wielu przymiarkach zdecydowałam się na fioletową zwiewną sukienkę i szpilki w tym samym odcieniu. Spojrzałam na zegarek który zaczął wybijać 18. Szybko przebrałam się, zakręciłam włosy, nałożyłam lekki makijaż i zgrabnie kręcąc tylną częścią swojego ciała poszłam do kafejki. Rozejrzałam się i stwierdziwszy, iż chłopak jeszcze nie przyszedł zdecydowałam się usiąść przy wielkim oknie. Zamyśliłam się patrząc na kolorowe samochody przejeżdżające obok i aż podskoczyłam, kiedy podeszła do mnie kelnerka i zapytała czy chciałabym coś do picia bądź jedzenia. Zakupiłam ciepłą herbatę i kawałek szarlotki. Kilka chwil po zamówieniu Karol pojawił się przy moim stoliku.
- Przepraszam za spóźnienie. Zasiedziałem się i jakoś straciłem rachubę czasu.
-Nic się nie stało dopiero przyszłam.
-Dobra to o czym chciałaś zemną pogadać?
Jego twarz nabrała wygląd zaciekawionego dziecka, gdy czeka na czas rozdawania prezentów spod choinki. Zebrałam szybko swoje wszystkie myśli i powoli zaczęłam.
- A więc…
Urwałam, nie potrafiłam mu tego powiedzieć… Strasznie się wstydziłam. Czułam, iż jako dziewczyna nie powinnam mówić tego pierwsza.
- Podoba mi się to jak się spinasz. Zawsze wtedy tak ślicznie trzepoczesz rzęsami- skomentował moje zdenerwowanie. Komplement podziałał czułam już, iż mogę powiedzieć mu wszystko.
-, Od kiedy pierwszy raz cię zobaczyłam poczułam coś, co jeszcze nigdy nie czułam do nikogo innego…

- Ty też mi się bardzo podobasz, jeżeli oto ci chodzi.- Mówiąc to pogładził moją rękę, którą trzymałam na stole koło szklanki z napojem. Podniosłam wzrok, który wtedy kierowałam na okruszki przy cieście. Po ciele przeszedł mi milutki dreszczyk, a gdy tak gładził moją rękę wiedziałam, iż nie mam się już, czego wstydzić…

                                                                      CDN. 

czwartek, 13 czerwca 2013

Koniec roku szkolnego = wymuszanie wcześniejszego wstawania

Witajcie moi drodzy. Dziś notka troszkę krótsza, bo chciałabym tylko omówić sprawę z ostatnimi tygodniami roku szkolnego. Jest to moim zdaniem najbardziej nudny okres w ciągu dwóch semestrów. Po pierwsze jesteśmy już mega zmęczeni po całym roku nauki. Po drugie i tak przecież już nic nie robimy, gdyż skończyliśmy materiał (no chyba, że macie tak jak ja wspaniałą panią od matematyki, która poza swoim przedmiotem świata nie widzi i uznaje, że uczyć będziemy się do końca roku [ naszych dni ] ). Oczywiście nudy nie ma pod koniec roku dla osób, które mają wielkie zaległości, bądź są zagrożeni z jakiego przedmiotu. Trzymam oczywiście za takie osoby kciuki ! Bo przecież wszystko jest możliwe, jeżeli tego bardzo chcecie. :) Ale dobra, notka ma być krótka to taka będzie. Bez zbędnych ceregieli kończę ten post z uśmiechem, że mogłam się komuś ,, wypisać ,, .

PAPA <3
p.s. Do końca roku szkolnego pozostało 15 dni :D

środa, 12 czerwca 2013

,, Bez uczuć '' część 1

Dzień doberek! Dzisiaj postanowiłam, że prześlę wam pierwszą cześć mojego opowiadania, które piszę już co jakiś czas od paru miesięcy. Co prawda nie mam tego za dużo, ale niedługo wakacje i coś się ogarnie ;) Dobra nie będę was zanudzać. Życzę wam wszystkim miłego dnia.  Oto opowiadanie;


Nadszedł czas. Z wielkim lękiem spojrzałam w dół na niebieską, ciemną powierzchnie lodowatej wody. Byłam w tej chwili prawdopodobnie najbardziej zdesperowanym człowiekiem na świecie. Cała rozdygotana z zimnego powietrza. Pomimo tego, iż był październik dawały się w znaki oznaki zimy. Nie zwracałam na to uwagi. Niewiele mnie już to obchodziło. Nie po tym wszystkim, co przeżyłam. Pozostało mi kilka nic nie wartych minut życia. Życia, którego nigdy nie chciałam mieć. Spojrzałam jeszcze raz w dół i uznałam, iż teraz będzie najodpowiedniejszy moment. Ruch na moście był nieliczny. A ludzie tak zajęci swoimi dziennymi sprawami, że nie zauważyli dziewczyny w roztarganych włosach stojącej na niewysokiej barierce. Wyciągnęłam nogę nad przepaść, i poczułam się dziwnie lekka. Nie czułam już nic. Mój umysł pogrążony w rozpaczy nad sobą wyłączył się zupełnie. Rozhuśtałam się jeszcze raz swoim ciałem i skoczyłam… Skok wydawał mi się dziwnie długi, nie był jak skok z trampoliny, po którym złamałam nogę, ani też skok na banjo, gdzie skakałam z kumpelami w gimnazjum. W tym skoku przypomniało mi się calusieńkie chwile, dla których skakałam. Czasy, gdy chodziłam z nim za rękę. Czasy, kiedy mnie jeszcze kochał, chociaż teraz już nawet nie wiem czy kiedykolwiek coś do mnie czuł. Wspomnienia, gdy całował, flirtował, zagadywał… Te czasy już minęły, wtedy byłam po prostu ślepo zapatrzona w ( jak to nazywałam) miłość swojego życia. Pierwsze wspomnienie dotyczyło miejsca, gdy po raz pierwszy się spotkaliśmy. Był to wykład z genetyki człowieka. Zdawaliśmy na medycynę i jakoś tak się złożyło, iż na pierwszych zajęciach usiadłam koło niego. Wykład jak to wykład zaczął nudzić nawet samego mówce po kilku minutach. Na Sali wtedy zaczęło się wielkie szemranie i kilka chrapiących odgłosów z ostatnich ławek. Spojrzał na mnie z miłym uśmieszkiem pedofila, i dziwnym głosem powiedział:
-A ty dziewczyneczko często tu przychodzisz?
Normalna dziewczyna prawdopodobnie dałabym mu niezłego plaskacza za takie odzywki. Natomiast mój rozum nie jest normalny. Parsknęłam śmiechem, wydając dziwny odgłos pasujący do dzika. Chłopak kontynuował ową ciekawą rozmowę.
- W dzisiejszych czasach, to już człowiek o nic może zapytać. Eh…
Tym razem powiedział to głosem starego dziadygi, który już ledwo żyje. Zaśmiałam się jeszcze głośniej. Profesor zerknął i pogroził trochę palcem. Nie przejęłam się. No, bo co mógłby mi zrobić? Matka i ojciec byli dobrze ustawieni i takim oto sposobem miałam zdane studia w kieszeni. Musiałam po prostu chodzić na zajęcia by mieć zaliczoną obecność.
- No dobra, koniec tych wygłupów. Jestem Karol. – Przedstawił się
-Irena.
Wyciągnął rękę. Przyjęłam oto ten przyjacielski uścisk dłoni. Wykorzystałam chwilę by mu się bliżej przyjrzeć. Brunet, w krótko przystrzyżonych włosach. Zielone oczy, w tych oczach coś było, tylko jeszcze nie potrafiłam określić. Usta miały ciepły, przyjazny kolor. Uśmiechał się. Nie był to sztuczny półuśmiech, jaki widziałam u innych chłopaków, którzy na imprezach chcieli po prostu zaliczyć jakąś babkę. Ten uśmiech był czymś, co sprawiło, iż moje serce zabiło szybciej.
- Jesteś tu nowa? Nie widziałem cię wcześniej na tych zajęciach.
-Przyjechałam jakiś tydzień temu. Na uniwerku miałam jeszcze kilka spraw do załatwienia i tak jakoś wyszło.
-Spoko. Wybacz, iż tyle pytam, ale mam taką naturę (tu kolejny miły uśmieszek).

-Przyzwyczaiłam się, w domu zawsze wypytywali mnie o różne pierdoły…

                                                        CDN.

Komentujcie to wspiera autora :*